Właśnie kończę studia, które nie są spełnieniem moich marzeń - tuż przed wyborem kierunku studiów zachorowałam na anoreksję i wtedy wszystko kręciło się wokół odchudzania, zdrowego odżywiania itd, stąd też poszłam na dietetykę. Można rzec - choroba wybrała za mnie. Po I stopniu miałam dość uczenia się przedmiotów inżynierskich i po obronie nie kontynuowałam nauki, wyjechałam na pół roku za granice, a następnie zmieniłam uczelnię, na której odkryłam, że o wiele bardziej interesuje mnie medycyna. Z błyskiem w oku czytałam książki medyczne, mimo, że studiowałam dietetyke. Choroba minęła dzięki psychoterapii, a ja czuję, że dopiero dojrzałam do decyzji co do tego, czym chce się w życiu zajmować... Tylko musiałabym zacząć dosłownie od zera... Łącznie z poprawą matury. I tu pojawia się problem, co robić? Z jednej strony czuję, że teraz wybrałabym świadomie, że mam szanse spełnić swoje marzenia i być tam, gdzie serce podpowiada. Podczas choroby ciągle odpuszczałam... jedzenie, znajomych, jakiekolwiek przyjemności, to tak jakbyście były uwięzione we własnym ciele . Z drugiej strony mam świadomość, ze w tym wieku, czas zacząć pracę, realizować się zawodowo, boje się, że będę czuć się staro na takich studiach, jednak 7 lat różnicy to nie mało... Jednak ciągle z tyłu głowy myślę, żeby dać sobie szansę. Co byście zrobiły na moim miejscu? Czy