Aktualności:

Forum ABoard.pl ponownie funkcjonuje!

Menu główne

Gramy dalej!

Zaczęty przez toporow, Październik 04, 2008, 09:33:26 AM

Poprzedni wątek - Następny wątek

toporow

Wczoraj wieczorem, chyba każdy Polak, któremu zależy na rozwoju naszej krajowej piłki nożnej, świętował awans Lecha Poznań do Pucharu UEFA. Ja byłem wśród nich. Przepływała przeze mnie euforia, ale lepiej pomyśleć nad pewnymi sprawami już gdy emocje opadły, choćby nawet dzisiaj.

Kiedyś czytałem komentarz pod wynikami jednej z polskich ekip występujących na arenie międzynarodowej, między innymi chodziło w nim oto:
Po co mam kibicować Legii, Wiśle czy Lechowi, skoro nie czuję chemii między tymi drużynami? Tylko dlatego, że to właśnie te drużyny starają się o grę w Europie?
Zwróćcie uwagę na drugie zdanie. „TYLKO dlatego…”. Ja sam nie czuję się kibicem żadnej z tych drużyn, ale jedno trzeba wytłumaczyć. Jestem obywatelem Polski, jestem Polakiem, więc zależy mi na tym, aby nasza piłka krajowa szła non-stop do przodu, a do tego potrzebne są „wyniki”. Nie mogę nazwać się kibicem Lecha czy Wisły, ale jedno wiem na pewno. Jeśli w przyszłych latach to nadal one będą starały się o grę na europejskich boiskach, to właśnie ich będę dopingował w tych spotkaniach. Nie ważne czy byłbym kibicem Legii, Korony lub Arki. Liczą się po prostu wyniki POLSKIEJ drużyny.
To tak tylko dla przypomnienia, bo wiele razy spotkałem się z tym, że ludzie dogryzają autorom danego tekstu, bo „skoro on napisał o danej drużynie, to pewnie jej kibicuje”. No więc to nieprawda.

Przechodząc do sedna sprawy. Wczoraj odbyły się dwa arcyważne mecze dla polskiej piłki. Mieliśmy dwie szanse, aby w końcu wyjść z dołka, jak na razie wykorzystaliśmy tylko jedną. A rzecz jasna chodzi mi o awans do fazy grupowej Pucharu UEFA przez Lech Poznań. Podopieczni Franciszka Smudy w czwartek wieczorem pokonali na własnym boisku Austrię Wiedeń, aż 4:2.
Nie będę opowiadał jak przebiegało spotkanie, bo takich informacji w Internecie teraz jest multum. Napiszę Wam tylko to nad czym powinniśmy się trochę zastanowić.
Otóż, jak chyba większość, lubię ofensywnie nastawioną drużynę, która po prostu we krwi ma atakowanie. Właśnie takim zespołem był wczoraj Lech. Tylko zawsze jest jedno „ale”. Chodzi mi grę w obronie. Bardzo nonszalancko „Kolejorz” tracił bramki. Choć teraz zastanawiając się to moje użalania są bezsensu. Przecież liczy się wynik. Mogliby przecież tym samym sposobem stracić pięć bramek, ale one by się nie liczyły, jeśliby Murawski i spółka zaliczyli o dwa czy trzy trafienia więcej…
Takim, więc sposobem przejdźmy do rzeczy bardziej przyjemnych. Bardzo zastanawiało mnie dlaczego Smuda postanowił aby Robert Lewandowski grał na pozycji cofniętego napastnika. Przecież oglądając jego sposób gry, dochodzę do jednego wniosku: to lis pola karnego. Oczywiście może grać także jako ofensywny pomocnik, ale to już nie to samo. Jeśli Lewandowski dostanie dobre podanie od kolegi z drużyny i będzie w pobliżu pola karnego, to ten chłopak zawsze wie co zrobić z piłką. Albo poda ją celnie do któregoś z kolegów, albo po prostu zakończy akcję strzałem.
Druga sprawa to publiczność. Tak, tak, o kibiców mi chodzi. Wielu mówiło, że to skandaliczne jak się zachowywali Poznaniacy. Zdenerwowało mnie tylko to, jak został potraktowany Jacek Bąk. Przecież to tak samo jak my człowiek, który po prostu czasem może stracić nerwy. Co prawda zachował się jak dzieciak w Austrii, ale to przecież były reprezentant kraju, który wielokrotnie pokazywał swoją klasę. Podliczając plusy i minusy Jacka, ja raczej problemu nie widzę. Jeśli chodzi o oprawę podczas spotkania, to było bosko! Bardzo dużo nowych przyśpiewek, których przez telewizor ciężko było zrozumieć, więc żadnych przykładów Wam nie podam (jeśli znacie którąś, to bardzo proszę umieszczać je w komentarzach).
Trzecia sprawa to emocje. Oglądając w czwartek ten mecz, nie raz w ciągu 120 minut serce zabiło mi mocniej. Powiem Wam tylko, że tak super (ta adrenalina…) nie czułem się od pamiętnego spotkania Polski z Portugalią w Chorzowie. Wtedy to wprost latałem po całym domu gdy Ebi zaliczał trafienia. Teraz wcale nie było inaczej. Gdy wybiła już ostatnia minuta, zdążyłem jeszcze powiedzieć „albo ta akcja, albo żadna”, a tu obrońca kiksuje, Murawski wykorzystuje błąd i gol. Co za euforia, co za szał radości. Naprawdę, takich chwil się nie zapomina.
Czwarta, a zarazem ostatnia sprawa to gra do końca. Emocje już trochę opadły. Piłkarze się już najpewniej popili (przynajmniej tak zapowiadał Reiss), a teraz czas wziąć się od nowa do roboty. Przed nimi liga i wymagający przeciwnik – Legia. Ale najbardziej martwię się oto, aby Smuda, pomógł temu zespołowi dojrzeć jeszcze bardziej i już w najbliższych spotkaniach w fazie grupowej Pucharu UEFA móc oglądać wygrywających „Lechitów”. Dość porażek, dość wstydu, pokażmy, że Polak naprawdę potrafi!
"If you are first you are first. If you are second you are nothing." Bill Shankly
"Nie ma porażek, są tylko nowe doświadczenia."

Dinozaur

Cytat: toporowZwróćcie uwagę na drugie zdanie. „TYLKO dlatego…”. Ja sam nie czuję się kibicem żadnej z tych drużyn, ale jedno trzeba wytłumaczyć. Jestem obywatelem Polski, jestem Polakiem, więc zależy mi na tym, aby nasza piłka krajowa szła non-stop do przodu, a do tego potrzebne są „wyniki”. Nie mogę nazwać się kibicem Lecha czy Wisły, ale jedno wiem na pewno. Jeśli w przyszłych latach to nadal one będą starały się o grę na europejskich boiskach, to właśnie ich będę dopingował w tych spotkaniach. Nie ważne czy byłbym kibicem Legii, Korony lub Arki. Liczą się po prostu wyniki POLSKIEJ drużyny.
To tak tylko dla przypomnienia, bo wiele razy spotkałem się z tym, że ludzie dogryzają autorom danego tekstu, bo „skoro on napisał o danej drużynie, to pewnie jej kibicuje”. No więc to nieprawda.

Zgadzam się. A kibicować można nawet na siłę licząc na pkt w rankingu, a późniejszy awans swojej drużyny. Także i tak warto. :P

Na Lecha liczę, szczególnie ze Smudą na ławce trenerskiej.

Leonidas

hej

Kuba

No Lech ma rzeczywiście wielkie ambicję, mecz był naprawdę ekscytujący do ostatniego gwizdka, ach... gdyby nie ten kiks obrońcy, gola by nie było, no ale krzywo wykopał i Murawski już potrafił wykorzystać taką piłkę:)
Artykuł spoko ;)