Helo, jest źle. Nie myślałam, że kiedyś to napiszę, ale zbrzydł mi boczek, mięso i wszystko co tłuste. Tylko proszę nie piszcie, że mam sobie post zrobić. Chce zjeść 5 ton ziemniaków, ryżu, kaszy i dużo owoców - przecież one też są zdrowe.
Jestem w ketozie od kilku miesięcy, efekty pilnowania kalorii i treningów przyszły dopiero teraz (bez szału). Po eliminacji z mojego jadłospisu prawie wszystkiego, czyli zero nabiału, herbat owocowych, słodzików. Jem same mięso, ryby, owoce morza, jajka i warzywa. Niby jedzenie jest po to, aby się najeść, ale dopadła mnie monotonia. Dla mnie to takie smutne, że dopiero po eliminacji tak wielu produktów coś ruszyło. I tak sobie myślę, że chyba pozostanę gruba bo moja psychika na tym strasznie cierpi. Macie jakieś sposoby żeby sobie poradzić z tą monotonią???
Jestem w ketozie od kilku miesięcy, efekty pilnowania kalorii i treningów przyszły dopiero teraz (bez szału). Po eliminacji z mojego jadłospisu prawie wszystkiego, czyli zero nabiału, herbat owocowych, słodzików. Jem same mięso, ryby, owoce morza, jajka i warzywa. Niby jedzenie jest po to, aby się najeść, ale dopadła mnie monotonia. Dla mnie to takie smutne, że dopiero po eliminacji tak wielu produktów coś ruszyło. I tak sobie myślę, że chyba pozostanę gruba bo moja psychika na tym strasznie cierpi. Macie jakieś sposoby żeby sobie poradzić z tą monotonią???